Miejsce tematyki militarnej w dziełach Zbigniewa Morsztyna jest podyktowane biografią poety. W latach 50. XVII wieku pisarz służył na dworze oraz w chorągwi pancernej Janusza Radziwiłła, biorąc między innymi udział w bitwie pod Beresteczkiem w 1651 roku. Rok 1654 przyniósł zaś rozbicie dowodzonej przez Aleksandra Mierzeńskiego grupy[1]. Przeżycia Morsztyna zostawiły trwały ślad w jego poezji żołnierskiej, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że część z tych utworów jest adresowana do kompanów miecznika mozyrskiego. Nie bez wpływu pozostało też doświadczenie klęski, mającej miejsce pod Szepielowcami w 1654 roku[2] – w szczególności widoczne w tekstach krytycznych wobec idei służby wojskowej.
Poglądy autora Emblematów kształtowała także inna strefa wpływów – wspólnota braci polskich. Stosunek współczesnych poecie arian do udziału w życiu publicznym, a zwłaszcza w formacjach zbrojnych, nie był jednolity. Teoria, ustanowiona przez wcześniejsze pokolenia wyznawców, z reguły zakładała stronienie od tego rodzaju działalności, jednak w praktyce większa część ariańskiej szlachty pełniła urzędy państwowe bądź służyła w wojsku. Sam Faust Socyn zakładał także – niechętnie – możliwość udziału w wojnach obronnych, co jako oczywistość traktował już inny, późniejszy działacz braci polskich, Samuel Przypkowski[3].
To właśnie spotkanie z doświadczonym wiekowo Przypkowskim, również poetą, mogło wpłynąć na obywatelskie i religijne postawy młodego Morsztyna, który ostatecznie nie miał oporów związanych z dworską i militarną karierą. Ariańska niechęć do oręża mogła jednak w pewnym stopniu przyczynić się do późniejszej reorientacji ideowej w utworach miecznika mozyrskiego. Religijna tożsamość poety była bowiem silna – zadecydowała przecież o tym, że wyrzekł się konwersji i został wygnańcem.
*
Warto jednak przyjrzeć się entuzjastycznej stronie żołnierskich liryków Zbigniewa Morsztyna. Jedna z jego (prawdopodobnie[4]) pierwszych prób literackich, czyli list poetycki do Władysława Huryna zatytułowany Do Imci Pana Huryna, Starszego Pokojowego Księcia Jego Mości Pana Koniuszego Wielkiego Księstwa Litewskiego podczas odjazdu Księcia Jego Mości do Baru z obozu spod Kamieńca Podolskiego, taki właśnie entuzjastyczny wydźwięk posiada, a zarazem stanowi dobry punkt do rozpoczęcia rozważań o tematyce militarnej w twórczości poety. Pisany z dala od „kompanijej”, stanowi swoiste pozdrowienie i pochwałę męstwa towarzyszy:
Gdy sobie wspomnię, żeście poszli w pola,
A my w ostatni kąt leziem Podola,
Przyznać się muszę, zacny Władysławie,
Żem tu sam został, zajrzę waszej sławie[5].
Utwór jest pisany z pozycji osamotnienia i tęsknoty do swych kompanów. Pamięć o nich staje się swego rodzaju ukojeniem i rozrywką. Towarzysz broni jest tu więc przedstawiony jako przyjaciel, osoba godna zaufania. Wspominając, podmiot zdaje sobie jednak sprawę z niebezpieczeństw czyhających na drodze i grzecznościowo alarmuje o nich adresatów, świadom jednak, że nie będą one zbyt wielkim zagrożeniem:
Lecz upominam: idźcie w ostrożności,
Bo pewnie w drodze będziecie mieć gości,
Na których przecie, choć was tam niewiele,
Wiem, zacni bracia, uderzycie śmiele[6].
Zawierzenie w umiejętności i odwagę kompanii Huryna jest oznaką przeświadczenia Morsztyna o sile polskiego oręża, także psychologicznej, skoro niezbyt imponująca liczebność oddziału nie stanowi w tym przypadku powodu do obaw. Ostrzeżenie jest zarazem pretekstem do wyliczenia zalet żołnierzy: „odważny Daniel” z pewnością „położy wielu”; Kosoch i Sowczyński zostają określeni jako „piękna para”; Świniarski jest zacny, a dowodem na to – czego życzy mu poeta – ma być obcięcie ucha Tatara. Każda potencjalna potyczka może zostać zamieniona w exemplum bohaterstwa wymienionych mężczyzn, a autor nie przewiduje przy tym klęski.
Podjęcie tematyki w taki sposób nadaje jej wręcz przygodowy, junacki charakter, zwłaszcza że wojenne perypetie mogą stać się tematem anegdot:
Ów to wasz mędrzec, który na popisie
Siedział na mule w zupełnym kirysie.
Temuć najlepiej! Zna się z Tatarami,
Bo zjadł kobyłę pod Gołogórami![7]
Ten „mędrzec” to Urbanowicz, osoba, która w kręgach Morsztyna – jak zauważył Janusz Pelc – musiała uchodzić za zabawną[8]. Humorystycznej tonacji tego fragmentu nie narusza nawet – przy użyciu innej poetyki mogąca uchodzić za makabryczną – wzmianka o spożywaniu końskiego mięsa w uczuciu głodu. W tym przypadku (pisarz wróci do tego obrazu w Votum z zupełnie inną intencją) ma zaledwie służyć celom anegdotycznym, a jednocześnie zażartować z rzekomego pokrewieństwa Urbanowicza z Tatarami.
Oprócz żołnierzy opatrzonych epitetami heroizującymi pojawia się więc postać mogąca uchodzić za „duszę towarzystwa”, ktoś będący bohaterem żartów i opowieści z łatwością czytelnych dla reszty kompanii. Jest zarazem ostatnim z wymienionych w liście „zacnych braci”. Zakończenie wyliczenia w dowcipny sposób tylko wzmaga radosny, żywiołowy styl utworu.
Nie zmieniają tego nawet wyraziste obrazy walk i śmierci wrogów. Tatarzy zostają w utworze „ubici”, „wycięci” i „położeni”, a ich „trup nieprzeliczony” pokrywa ziemię po cięciach pokrytej krwią szabli. Potencjalni przeciwnicy polskich żołnierzy są jedynymi, których w tym utworze dotyka przemoc – podmiot liryczny nie daje im żadnej przestrzeni do podjęcia ofensywy. W każdej wymienionej sytuacji przewagę ma grupa Huryna, jest sprawcza wobec ordyńców, którzy w obliczu przewagi Polaków mogą tylko umierać bądź uciekać. Dwie strony konfliktu zostają więc rozdzielone wyraźną cezurą – adresaci wiersza, jako bohaterscy i waleczni zwycięzcy, nie są ofiarami brutalności starć.
Jak można wywnioskować na podstawie analizy Do Imci Pana Huryna…, forma listu poetyckiego okazała się dość poręczna dla poety próbującego przedstawić instytucję wojska w pokrzepiającym, idealistycznym świetle. Serdeczny ton wierszowanej epistolografii jest z jednej strony wymuszony przez konwencję, ale także podyktowany przez zażyłość z adresatem. Wspólne przeżycia i wspomnienia pozwalają na oswojenie dystansu ze służbą wojskową, która kojarzona jest przez relację z bliską osobą.
Świadczy o tym także utwór Do Jego Mości Pana Aleksandra Mierzeńskiego, porucznika Księcia Jego Mości Radziwiłła list, jadąc do wojska koronnego z Dojlid. Tak samo jak poprzedni, jest on adresowany do bliskiego towarzysza Morsztyna, a zarazem dowódcy chorągwi Janusza Radziwiłła[9]. Korespondencję Morsztyn rozpoczyna tak:
Mężny wielkiego wodza poruczniku,
Z którym(em) nieraz w zacnej braci szyku
I surowemu (co częściej) Marsowi,
I szalonemu służył Bachusowi;
Tamtego srogie krwią farbując pole,
A temu pełniąc ofiary na stole![10]
Dla Morsztyna, znającego wojsko z własnego doświadczenia, więzi nawiązywane podczas służby zdają się nie mniej ważne od obowiązku wobec narodu. Relacja między mężczyznami jest rozwijana zarówno na planie militarnym, jak i towarzyskim, co da się wyczytać już w pierwszych wersach. W omówionym wcześniej wierszu zobrazowaniu tego dualizmu służyło zestawienie osoby Urbanowicza z resztą kompanii, tu został on ujęty poprzez użycie mitologicznej pary Mars–Bachus. „Służba” obydwu antycznym bóstwom jest wedle poety sumienna i godna pochwały, skoro nie omieszka na przykładzie karczemnych zabaw wysnuć poniższych wniosków:
Jeżeli-ć w polu tak stawać będziecie
Jako w Warszawie, w twoim kabarecie,
Zlęknie się Wiaźma[11], pono i w stolicy
Pobledną ze strachu zdradliwi zmiennicy[12].
Żołnierz jest zatem nie tylko obrońcą ojczyzny, ale również i człowiekiem oddającym się przyjemnościom doczesnym. Podobne rozrywki bywają przez poetów ganione (np. w Pospolitym ruszeniu teraźniejszym Wacława Potockiego), szczególnie gdy mowa o szlachcie moralizującej, ale niespełniającej zbrojnego obowiązku wobec kraju. W tym przypadku, choć Morsztyn uderza w pijaństwo towarzysza, robi to żartobliwie i z pozytywną intencją, gdyż ma świadomość waleczności i sumienności adresata.
Wątki militarne nie pozostają w sferze abstrakcyjnych pojęć, a są cały czas wplatane w inne obszary życia. Można powiedzieć nawet, że są nierozłączne, skoro – wedle powyższego cytatu – umiejętności bitewne mają być wprost proporcjonalne do tych wykazywanych podczas spotkań „między szykami gęstymi kieliszków”. Przywołując wspomnienia, Morsztyn podkreśla zażyłość łączącą go z adresatami, pamiętając jednocześnie o ich społecznych zobowiązaniach. Deklaruje zresztą, że sam może przysłużyć się w utrwalaniu ich sławy:
Idźcież w Boży czas, a ja do Korony,
Gdziem wiadom dzieła ogromnej Bellony,
Tam wasze między koronnymi syny
Ogłaszać będę nieśmiertelne czyny[13].
W powodzenie tychże nieśmiertelnych czynów wierzy on bezgranicznie, pisząc o wygraniu „pierwszej potrzeby” i należących się za to dzierżawach i daninach jako o czymś pewnym. Zwycięstwo jest z góry gwarantowane, jedyną niewiadomą pozostaje to, kto „większej sławy dokaże”. Takie zwieńczenie utworu można uznać za pokrzepiające, a wręcz zagrzewające do walki tych, którzy mogą liczyć na państwowe godności.
Powyżej cytowane listy były pisane z pozycji dystansu od działań wojennych. Posyłając swoim przyjaciołom życzliwe treści „na drogę”, poeta skupiał się na przyszłości – przedstawiał optymistyczne wizje tego, co może wydarzyć się podczas podróży. Przeszłe wypadki, jak zostało wspomniane już wcześniej, przywoływane są raczej w wymiarze anegdotycznym i grzecznościowym, nie będąc przedmiotem wnikliwej analizy. Do pewnego przekształcenia poetyki przyczyniło się doświadczenie klęski. W 1654 roku, pod dowództwem Aleksandra Mierzeńskiego, Morsztyn brał udział w bitwie pod Szepielowcami, zakończonej porażką, którą niemal przypłacił życiem[14]. Rok później napisał kolejny list poetycki do Mierzeńskiego zatytułowany Do Jego Mości Pana Aleksandra Mierzeńskiego Porucznika Hetmańskiego po szepielowskiej potrzebie. Po kilku latach tak zwany „poemat szepielowski” przeredagował, usuwając zeń niektóre fragmenty, następnie włączone do utworu Votum. W tej pracy z dwóch względów przytaczana będzie wyłącznie ta druga redakcja, ponieważ lepiej odzwierciedla ostateczny (w takiej formie pojawia się w Muzie Domowej, komponowanej już w latach 70. XVII wieku[15]), artystyczny i ideowy zamysł autora, a także ze względu na tematyczną i kompozycyjną spójność z Votum, być może najważniejszym dziełem Morsztyna w kontekście rozważań o przesunięciach ideologicznych w twórczości poety.
Opracowany na nowo poemat szepielowski, będący komentarzem na temat tytułowej bitwy, jest jednocześnie utworem na wskroś retrospektywnym, lirycznym przetworzeniem wstrząsającego doświadczenia. Dlatego też podmiot już w pierwszych wersach zaznacza, że nie zamierza tworzyć relacji kronikarskiej, tylko skupić się na tym, co dla niego osobiście najważniejsze, czyli kompanach i chorągwi, do której razem z nimi należał. Do tej właśnie upersonifikowanej jednostki wojskowej zwraca się w poniższym cytacie:
Ciebie tu tylko moje wspomni pióro,
Wielkiej Bellony niewyrodna córo
A Matko moja, kiedyś niezwalczona,
Dziś pogrzebiona.
Mężna orliko, pod twymi skrzydłami
Dzieci twe między gęstymi śmierciami
We krwi zdradzieckiej po kostki brodziły,
Swej nie szczędziły[16].
Chorągiew pancerna, do której skierowana jest uroczysta apostrofa, zostaje wyniesiona do szczególnych godności; jest nazwana córką bogini wojny, dla służących pod nią jest zaś „Matką”, dla której gotowi są poświęcić własne życie. Hierarchię zbudowano na zasadzie schematu rodzinnego; chorągiew wywodzi się niejako z wojny samej w sobie, a co za tym idzie podlegli jej „synowie” są w linii prostej „spokrewnieni” z wojną. Taki tok rozumowania prowadzi do wniosku, iż żołnierz jest nierozłącznie związany ze służbą zbrojną – stanowi ona jego powołanie, integralną część tożsamości szlachcica.
Genealogiczna metaforyka nie musi być jednak odczytywana wyłącznie na takim planie. Przede wszystkim rodzicielska rola przypisana chorągwi zdaje się po prostu świadectwem idealistycznego przywiązania Morsztyna i jego towarzyszy do jednostki wojskowej, nawet przy świadomości niebezpieczeństw, jakie się z tym wiążą. Łączyło się to z symbolicznym ładunkiem proporca, od którego chorągiew pancerna brała swą nazwę. Był to powszechny wówczas kod kulturowy – proporzec, podobnie jak na przykład znak hetmański, miał wartość ideologiczną. Jego utrata oznaczała hańbę, a on sam w sobie ułatwiał silną identyfikację żołnierza z jednostką[17]. W świetle takich rozważań nie dziwi dość osobisty ton, jaki poeta stosuje w utworze:
Nieraześ ty ich na śmierć odważała,
Gdyś je pod straszne wojska posyłała;
Szli nie bojąc się wojsk całych pogoni,
W dziesiąciu koni[18].
Chorągiew przyczynia się niejako do rozbudzenia w żołnierzach poczucia obowiązku – to ona posyła „pod straszne wojska”. Próżno można by się doszukiwać jednak w tej strofie wyrzutu bądź żalu – działania wojenne są rozumiane przez podmiot liryczny jako konieczność. Nieustępliwość chorągwi Mierzeńskiego w obliczu ryzyka zostaje nawet uznana za punkt honoru, kiedy podkreśla się jej szczególną rolę w bitwie szepielowskiej:
Tyś, od sióstr swoich wszystkich odbieżana,
Sama broniła wielkiego hetmana,
Od twojej odniósł szczególnej obrony
Żywot wzgardzony[19].
Nawet w obliczu klęski chorągiew pancerna wywiązuje się z obowiązków wobec zwierzchnika, Janusza Radziwiłła, ratując mu życie. Choć więc wojska zostają rozbite, a chorągiew ponosi – symboliczną – śmierć, apostrofa jako całość jest pochwalna wobec patriotycznych postaw.
Następna część poematu, poświęcona poległym towarzyszom, utrzymana jest w podobnym stylu. Tak jak w przypadku utworu adresowanego do Huryna, Morsztyn stosuje obszerne wyliczenie, a każdemu z kompanów – z których większość poległa – przypisana jest jedna bądź – w kilku przypadkach – dwie strofy. Opiewane są heroiczne dokonania na polu bitwy, jak w zwrocie do Mierzeńskiego:
Oj, niejednegoż zbrojnego Iwana
Posłała ręka twoja do Abrama,
Niejednegoś ciął po sobolim szyku,
Cny poruczniku[20].
Ale na pierwszy plan wysunięte zostają opisy okoliczności śmierci żołnierzy. Większość tetrastychów można potraktować nawet jako zamknięte całości – mają charakter epitafijny i niektóre z nich mogłyby zostać potraktowane jako pełnoprawne nagrobki. Autor sporządził zresztą osobny cykl takich utworów poświęconych poległym pod Szepielowcami, które dogłębniej zostaną omówione później. W liście te strofy są zaś pełne dynamizmu, podmiot stara uchwycić się w nich chwilę śmierci lub po prostu samej walki w plastyczny sposób, nagromadzając czasowniki:
Tu mężny Monster swego Akwilina
Zwarł ostrogami, ściął w lot Moskwicina,
Drugiego jeździ, lecz od strasznej zgraje
Zabit zostaje.
[…]
I tyś zabity przy tej naszych szkodzie,
Kiedyś się z nami został w odwodzie,
Tameś w nierównej lec musiał obronie,
Odważny Ronie[21].
Jednocześnie zaburzona zostaje hierarchia obecna w liście do Huryna – przeciwnik nie jest już kimś biernym i bezsilnym wobec siły polskiego oręża. Wręcz przeciwnie, w niektórych wersach podkreślona jest przewaga „Moskwicina”, ale oczywiście jest ona z reguły tylko liczebna – Monster zostaje zabity przez „straszną zgraję”, Ron umiera w „nierównej obronie”, a Namszewica pokonuje „ćma niezliczona”. Wyższość moralna jest przez poetę przypisana wyłącznie chorągwi księcia-hetmana, a wyodrębnienie jednostkowych bohaterów wobec bezimiennego i bezosobowego „tysiąca Moskiewskich broni” kładzie nacisk na szlachetny wymiar walki w imię z góry przegranej sprawy. Wysoka ocena poległych najwyraźniej przejawia się być może we wspomnieniu Mnichowskiego:
Ległeś, nieboże, a twe piękne ciało
W sztuki rozcięte, lubo nie zostało
Źwierzom na opas, wzięli je troskliwi
Bracia życzliwi[22].
Prawo martwego do godnego pochówku to kwestia poetę zajmująca; wróci do niej jeszcze w epitafiach, w których przedstawi różne poglądy na to, co właściwie można rozumieć jako godny i adekwatny grób dla żołnierza. Tutaj jednak o los ciała Mnichowskiego zadbali towarzysze, nie chcąc by leżało pod gołym niebem, narażone na pożarcie. Wyeksponowane zostają jednocześnie estetyczne – mimo naruszenia integralności poprzez pocięcie – walory zwłok. Może być to rozumiane jako uzewnętrznienie piękna duchowego mężczyzny, który poległ w służbie ojczyzny. Zamiast epatować brutalnością, Morsztyn w ranach i śmierci widzi ostateczny przejaw rycerskiej cnoty.
Podkreśla to również w podsumowującej bilans bitwy strofie, w której nie opiewa już indywidualnych bohaterów, a chorągiew jako całość:
Sto i pięćdziesiąt nas się popisało,
A pięć czterdzieści tylko pozostało;
Żaden nie umarł ani żaden zwinął,
Lecz każdy zginął[23].
Z liczącej sto pięćdziesiąt osób grupy ostało się mniej niż jedna trzecia. Poległych zaś poeta nobilituje szczególnie – zapewnia, iż nie doszło do żadnej dezercji, a także uwypukla semantyczną różnicę między wyrazami „umarł” i „zginął”. Tragiczna śmierć na polu bitwy ma wartość dodatnią, jest jak najbardziej godna afirmacji jako ostateczne i sumienne wypełnienie niełatwego obowiązku.
Poemat szepielowski, choć traktuje o wydarzeniach tragicznych i z pewnością traumatycznych dla ocalałego, wpisuje się w poetykę idealizującą i mitologizującą żołnierza. Tak wykreowana postać jest kierującym się cnotą rycerzem, którego łączy quasi-rodzinna więź z resztą kompanii. W obliczu przewagi wroga nie boi się konfrontacji, a jego nieuchronna klęska widziana jest jako dowód etycznej wyższości. W porównaniu z wcześniej omawianymi utworami dochodzi tu do swoistego przesunięcia w wartościowaniu; tam wychwalano niemożliwych do pokonania wojowników i ich – przeszłe i przyszłe – sukcesy na polu bitwy, tu w podobnie gloryfikujący sposób pisze się o porażce. W tak rozpatrywanej przez autora Muzy Domowej instytucji wojska jedyną prawdziwą przegraną zdaje się dezercja.
Ostatnie strofy listu okazują się jednak dość zaskakującą w świetle tych ustaleń refleksją. Wspomnienie bitwy szepielowskiej zostaje określone jako cień i mara, a wojenna sława jako doczesne i błahe wynagrodzenie. Społeczna pozycja żołnierza także jest oceniona dość nisko. Ten fragment poematu zdaje się wstępem do dyskusji podjętych w Votum i z tego względu zostanie w tej pracy pominięty – związany jest już z krytycznym i demitologizującym ujęciem wojska w twórczości miecznika mozyrskiego.
*
Kontynuacją obecnych w poemacie szepielowskim rozważań na temat żołnierskiej wariacji ars bene moriendi jest cykl Nagrobki niektórym, który Morsztyn poświęcił towarzyszom broni i rodzinie. Pierwsza połowa zbioru zawiera zarówno epitafia poległych pod Szepielowcami, jak i ofiar innych potyczek. Epitafium, jako gatunek pojawiający się już w antycznej Grecji, początkowo opierało się głównie na wyliczeniu zasług i zalet (zarówno duchowych, jak i cielesnych) zmarłego. Liczne ewolucje pozwoliły jednak na rozszerzenie potencjalnej treści – barokowy nagrobek często był pretekstem do metafizycznych i eschatologicznych rozważań[24].
W epitafiach Morsztyna – podobnie jak w wyżej omówionych jego utworach – jako jedną z najwyższych wartości wskazano sumienne wypełnienie obowiązku, różnie definiowanego, w zależności od przypisanej funkcji. Tak więc Pisarzowi polnemu Wielkiego Księstwa Litewskiego poeta postawił taki poetycki nagrobek:
Tu mężny pisarz polny przy wielkiej gromadzie
Cnego rycerstwa żywot za Ojczyznę kładzie,
Bo iż się tam rachować mają z żołnierzami,
Dlatego mu kazano stanąć z regestrami[25].
Choć funkcja pełniona przez Michała Frąckiewicza-Radzimińskiego różni się od stanowiska innych umarłych, to autor stawia go na równi z „cnym rycerstwem”. Podkreśla przy tym jego szczególną rolę, mając na celu upamiętnienie go jako tego, który poległ, spełniwszy swoją powinność „stawania z regestrami”. Autor zdaje się też wyzyskiwać dwuznaczność wyrazu ,,rachować”. Może oznaczać on dokonywanie spisu, ale jednocześnie rozliczanie się z kimś, a konkretniej, gdy mowa o żołnierzach, wypłacanie żołdu. Skoro jednak oni polegli podczas walk, pisarz także musiał zginąć, by dopełnić swego obowiązku. Tytuł pisarza polnego staje się więc czymś trwalszym niźli śmierć, czymś stale zespolonym z osobą Frąckiewicza-Radzimińskiego – jądrem jego tożsamości.
W nagrobku Bohuszewiczowi, rotmistrzowi także uwypuklono szczególną więź łączącą człowieka z jego służbą społeczną. Kompozycyjnym zamysłem utworu jest bowiem opis rycerskiego zwyczaju umieszczania chorągwi na żołnierskim grobie, która ma „wyrażać jego rzemiosło”. Taki „rekwizyt militarny”[26] nie tylko informuje o doczesnym życiu pochowanego, ale także sugeruje pewną wizję pośmiertnego bytowania. Ostatnim życzeniem podmiotu lirycznego dla Bohuszewicza jest przecież dołączenie do niebiańskich „wojsk niezwyciężonych” i przeniesienie ziemskiego powołania zmarłego do sfery eschatologicznej.
Niebo jest zresztą szczególnym nośnikiem znaczeniowym w większości epitafiów tego cyklu. Zgodnie z konwencją epoki stanowi – jako miejsce pochówku – alternatywę dla nieadekwatnych dla żołnierza „mauzoli z marmuru”[27]. Najbardziej bezpośrednio zostaje to wyrażone w nagrobku Pawłowi Morstynowi, Kapitanowi, pod Batohem zabitemu:
W polu Pawła Morstyna bieleją się kości,
Dobrego kawalera. Czemuż ich nagości
Ziemia nie skryła? – Żeby niebieskie obroty
Ustawicznie patrzyły na tak dzielne cnoty[28].
Przymioty żołnierza zasługują więc przede wszystkim na szacunek ze strony instancji najwyższej, pozaziemskiej. Aprobata wśród żyjących jest z tej perspektywy już niewiele znacząca, przynajmniej w porównaniu do sławy rajskiej. Milczewskiemu, towarzyszowi hetmańskiemu, należy się jednak, wedle poety, zarówno chwała jak i spoczynek pod gołym niebem:
Cny Milczewski, ty nigdy nie będziesz milczany,
Tyś duszę swoję wylał przez okrutne rany,
A trup twój nie schowany leży w polu goły,
Samo, mając za wszystkie niebo mauzoły[29].
Zdaje się jednak, że sława pośmiertna pełni w tym epitafium przede wszystkim pretekst do wyzyskania onomastycznej gry słownej, zachodzącej między nazwiskiem poległego i słowem „milczany”. Poeta podobnie już poczynił w poemacie szepielowskim (identyczna uwaga o Milczewskim), ale też w samym cyklu Nagrobków niektórym pojawia się podobna zabawa w duchu konceptyzmu. Monsterowi, towarzyszowi hetmańskiemu Morsztyn wyrokuje, iż „tam poszedł, skąd początek ma swego nazwiska”. „Mons” to w języku łacińskim góra, a cały wers oznacza podróż ku niebu w porządku wertykalnym. Ciało Monstera, w odróżnieniu od wcześniej przytoczonych, „przykrywa mogiła”, jego duszy jednak gwarantowane jest wzniesienie się w niebiosa.
Wieczny odpoczynek na „Abramowym łonie” jest raczej konsekwentnie przedstawianym w cyklu losem żołnierzy. Jest to zgodne z poetyką, w jakiej Morsztyn z reguły pisał o swoich kompanach. Niezależnie od okoliczności, zarówno pisząc o zwycięstwach, jak i bolesnych klęskach, zarysowywał sylwetki ludzi silnych, nieustraszonych i gotowych do poświęceń. W wizji świata wysnuwanej przez autora w jego żołnierskich lirykach bohaterowie byli niepokonani – nawet jeśli ma być to przede wszystkim triumf moralny. Stosunek do śmierci towarzyszy zdaje się potwierdzeniem tej tezy. W kilku utworach cyklu można zauważyć jednak pewien dysonans, sygnalizujący ideowe wątpliwości poety. Nie zmienia to mimo wszystko faktu, że w odróżnieniu od samej instytucji i sensu walki zbrojnej znani Morsztynowi i wymieniani z nazwiska żołnierze nie są nigdy przedstawiani w negatywnym świetle.
*
Wśród ważnych relacji, zawiązanych przez autora i udokumentowanych w jego twórczości, znajduje się też jedna na tle reszty dość osobna. Koń Dropiaty, któremu miecznik mozyrski poświęcił panegiryk O koniu wziętym ze mną w potrzebie z Szwedami pod Krakowem die 20 junii anno 1656, okazuje się towarzyszem szczególnym. W utworze na jego temat wykorzystany został bowiem klasycyzujący, podniosły styl, nieobecny w takim natężeniu w innych wierszach Morsztyna o tematyce żołnierskiej. Otwiera go uroczysta apostrofa:
Muzy, o piękne Muzy, nadobne boginie,
Wszak wam i dzisia ten zdrój kryształowy płynie,
Który od wieków w twardej opoce zakryty
Lotny Pegaz bystrymi wykował kopyty[30].
Gatunkowa asocjacja Pegaza z koniem zostaje użyta, by przedstawić Dropiatego w jak najlepszym świetle, sugerując boską proweniencję rumaka. Wskazywać na nią mogłyby również wyczyny zwierzęcia o szybkim i lekkim kroku, który – według podmiotu – nie pozostawiał śladów na drodze.
Wygląd zewnętrzny konia także okazuje się warty podziwu – autor pisze, iż jego kompan ma oko „wesołe i wypukłe”, suche i gładkie nogi, kształtną szyję oraz grzywę jak „brew zamuskaną”. Największy zachwyt wywołuje jednak charakter Dropiatego, który zostaje wyczerpująco streszczony w czterech wersach:
Gładki, rączy, chodziwy, obrotny, szłapisty,
Pracowity, powolny i nienarowisty,
Wesoły i stateczny, rzeźwy, natarczywy,
Nóg pewnych, gęby dobrej, czuły, nielękliwy[31].
Takie ujęcie tematu nawiązuje do gatunku o antycznej proweniencji – adoksografii. Jest to pochwała rzeczy, która według powszechnego mniemania niekoniecznie na nią zasługuje, komponowana przy wykorzystaniu konwencji panegirycznych[32]. Jednocześnie wpisuje się w charakterystyczny dla epoki sposób opisu konia – podobne wyliczenia imponujących części ciała stosowali Jan Andrzej Morsztyn (Na klacz hiszpańską)[33] bądź Wacław Potocki (Koniowi jegomości pana Lipskiego starosty sądeckiego)[34]. Na nadzwyczajne cechy charakteru konia wskazywał zaś Jan Kochanowski w swoim Nagrobku koniowi[35].
Pełen uwielbienia zespół epitetów – choć silnie skonwencjonalizowany – wystarczająco obrazuje, jak głęboko swojego rumaka cenił Morsztyn. Nie zapomina również o kilku sięgających do starożytności porównań, widząc w Dropiatym sukcesora koni wielkich antycznych wojowników, takich jak Bucefał Aleksandra Wielkiego i wierzchowiec znanej z Eneidy Kamilli. Na ostatek zostawia nawet twierdzenie, że jego koń sprawdziłby się dobrze także w ognistym zaprzęgu Apollina.
Panegiryczne właściwości utworu nie są trudne do zauważenia, odnotować jednak należy, że tak jak epitafia jest to wiersz pisany z perspektywy straty, o czym informuje już tytuł. Dropiaty został wzięty w „potrzebie”, czyli w bitwie. Jak zauważył Janusz Pelc, O koniu… można datować najpewniej na okres, podczas którego Morsztyn przebywał w szwedzkiej niewoli[36]. Wierzchowiec towarzyszył mu podczas bitwy pod Tyńcem, a potem, ze względu na swoje estetyczne i charakterologiczne walory miał być posłany „wielkiemu panu w podarku”. Został jednak wzięty przez oddziały tatarskie służące Janowi Kazimierzowi. Uwięziony poeta, wspominając bliskiego kompana, formułuje na końcu wiersza ostatnie pożegnanie:
Jużże, cnotliwy koniu, niechaj tam po Krymie
I po dzikich Nahajach dzielność twoja słynie!
A ja cię nie zapomnę, bo póki żyć będę,
Już podobno rownego tobie nie osiędę[37].
Konia zdaje się więc autor traktować z życzliwością i miłością równą tej, z jaką pisał o swoich towarzyszach broni. Choć zostaje z nim na zawsze rozdzielony, nie szczędzi mu słów pełnych pochwały, być może silniejszych (ale w przesadny, mocno konwencjonalny sposób) od tych, które pisał w listach do Huryna i Mierzeńskiego. W tradycji rycerskiej rumak jest nieodłącznym atrybutem dzielnego wojownika, tak że panegiryk ten wyraźnie nawiązuje do tego modelu kulturowego, popularnego w siedemnastowiecznej Rzeczpospolitej. By się o tym przekonać, wystarczy porównać go z lirykiem znajdującym się na początku zachowanej partii Pamiętników Paska[38]. Ten napisany przez Morsztyna jest bardziej rozbudowany i artystycznie lepszy, ale ich treść dość łatwo da się zestawić ze względu na silny ładunek emocjonalny.
*
Żołnierska tematyka w twórczości Morsztyna nieraz podlega idealizacji lub różnym formom pozytywnego wartościowania. Zazwyczaj ma to miejsce, gdy adresatem bądź bohaterem wiersza jest kompan, zarówno człowiek, jak i zwierzę. Formy gatunkowe, którymi posługuje się poeta sprzyjają takiej wymowie ideowej. Konwencja listu poetyckiego niejako narzuca grzecznościowe i życzliwe formy, zwłaszcza gdy pisana jest do przyjaciela. Zapał i poczucie humoru, jakimi cechuje się przy tym młody Morsztyn, tylko intensyfikują entuzjastyczną, wręcz przygodową wizję wyprawy wojskowej.
Choć ta junacka perspektywa zostaje odrzucona w pierwszej części poematu szepielowskiego, autor Emblematów kontynuuje w tym utworze mit cnotliwego rycerza, punkt ciężkości przenosząc na problem honorowej śmierci. Epitafia również umożliwiają rozliczenie się z doświadczeniem przegranej i utraty bliskich, pozwalając przy tym na pogłębioną refleksję eschatologiczną. Zazwyczaj ma ona charakter konsolacyjny, wykazujący, że „dobra śmierć” bez wątpienia zostanie wynagrodzona w życiu pozaziemskim.
W tym wszystkim, co zostało zasygnalizowane już wcześniej, pojawiają się jednak elementy odmienne, niepasujące do rzekomo konsekwentnie kreowanego wizerunku wojska. Końcówka poematu szepielowskiego i niektóre nagrobki nasycone są gorzką ironią i wyrażają wątpliwość poety w sens walki w imieniu ojczyzny. Także sława i rozgłos wśród potomnych bywają traktowane zgodnie z kluczem wanitatywnym. Te zauważalne i rozsypane po różnych lirykach głosy zostaną zsyntetyzowane w obszernym programowym poemacie o tytule Votum, będącym obrachunkiem z militarną sferą życia poety i próbą znalezienia alternatywnej filozofii życiowej. Ten utwór wymaga jednak szerszego, osobnego omówienia.
Bibliografia
Teksty literackie
Kochanowski J., Fraszki, oprac. J. Pelc, wyd. 2 zm., Wrocław 1991.
Morsztyn J.A., Utwory zebrane, oprac. L. Kukulski, Warszawa 1971.
Morsztyn Z., Wybór wierszy, oprac. J. Pelc, Wrocław 1975.
Pasek J., Pamiętniki, oprac. Władysław Czapliński, Wrocław 1979.
Potocki W., Dzieła, oprac. L. Kukulski, t. 1, Warszawa 1987.
Bibliografia przedmiotowa
Hernas C., Barok, Warszawa 1998.
Krzywy R., Poematy adoksograficzne Daniela Naborowskiego, [w:] Poezja staropolska wobec genologii retorycznej. Wprowadzenie do problematyki, Warszawa 2014.
Łopatecki K., Znak hetmański: geneza, funkcje, symbolika, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości” 2006, t. 42.
Słownik literatury staropolskiej: średniowiecze, renesans, barok, red. T. Michałowska, Wrocław 1998.
Nowicka-Jeżowa A., Sarmaci i śmierć. O staropolskiej poezji żałobnej, Warszawa 1992.
Pelc J., Zbigniew Morsztyn, arianin i poeta, Wrocław 1966.
[1] C. Hernas, Barok, Warszawa 1998, s. 346–347.
[2] J. Pelc, Wstęp, [w:] Z. Morsztyn, Wybór wierszy, Wrocław 1975, s. VI.
[3] Tamże, s. XXX–XXXII; J. Pelc, Zbigniew Morsztyn, arianin i poeta, Wrocław 1966, s. 38–39.
[4] J. Pelc, Wstęp, [w:] Z. Morsztyn, dz. cyt., s. XXXIII–XXXIV; według badacza należy do najwcześniejszych wierszy dających się datować.
[5] Z. Morsztyn, Do Imci Pana Huryna, Starszego Pokojowego Księcia Jego Mości Pana Koniuszego Wielkiego Księstwa Litewskiego podczas odjazdu Księcia Jego Mości do Baru z obozu spod Kamieńca Podolskiego, [w:] tegoż, dz. cyt., Wrocław 1975, s. 4.
[6] Tamże, s. 5.
[7] Tamże.
[8] Tamże.
[9] J. Pelc, Wstęp, dz. cyt., s. VI.
[10] Z. Morsztyn, Do Jego Mości Pana Aleksandra Mierzeńskiego, porucznika Księcia Jego Mości Radziwiłła list, jadąc do wojska koronnego z Dojlid [w:] tegoż, dz. cyt., s. 19.
[11] Wiaźma – miasto na terenie dzisiejszego obwodu smoleńskiego; tu chodzi ogólnie o Rosjan walczących w tym czasie z wojskami Rzeczypospolitej.
[12] Z. Morsztyn, Do Jego Mości…, [w:] tegoż, dz. cyt., s. 20.
[13] Tamże, s. 21.
[14] J. Pelc, dz. cyt., s. VI.
[15] Tamże, s. XCVIII.
[16] Z. Morsztyn, Do Jego Mości Pana Aleksandra Mierzeńskiego Porucznika Hetmańskiego po szepielowskiej potrzebie, [w:] tegoż, dz. cyt., s. 40–41.
[17] K. Łopatecki, Znak hetmański: geneza, funkcje, symbolika, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości” t. 42, 2006, s. 85.
[18] Z. Morsztyn, Do Jego Mości Pana Aleksandra Mierzeńskiego…, [w:] tegoż, dz. cyt., s. 42.
[19] Tamże.
[20] Tamże, s. 43.
[21] Tamże, s. 44–45.
[22] Tamże, s. 44.
[23] Tamże, s. 47.
[24] Epitafium, [w:] Słownik literatury staropolskiej: średniowiecze, renesans, barok, red. T. Michałowska, Wrocław 1998, s. 181–183.
[25] Z. Morsztyn, Pisarzowi polnemu Wielkiego Księstwa Litewskiego, [w:] tegoż, dz. cyt., s. 78.
[26] A. Nowicka-Jeżowa, Sarmaci i śmierć. O staropolskiej poezji żałobnej, Warszawa 1992, s. 184.
[27] Tamże, s. 187.
[28] Z. Morsztyn, Pawłowi Morstynowi, Kapitanowi, pod Batohem zabitemu, [w:] tegoż, dz. cyt., s. 79.
[29] Z. Morsztyn, Milczewskiemu, towarzyszowi hetmańskiemu, [w:] tegoż, dz. cyt., s. 82.
[30] Z. Morsztyn, O koniu wziętym ze mną w potrzebie z Szwedami pod Krakowem die 20 junii anno 1656, [w:] tegoż, dz. cyt., s. 49.
[31] Tamże, s. 52.
[32] R. Krzywy, Poematy adoksograficzne Daniela Naborowskiego, [w:] Poezja staropolska wobec genologii retorycznej. Wprowadzenie do problematyki, Warszawa 2014, s. 103.
[33] Zob. J.A. Morsztyn, Na klacz hiszpańską, [w:] tegoż, Utwory zebrane, oprac. L. Kukulski, Warszawa 1971, s. 10–11.
[34] Zob. W. Potocki, Dzieła, oprac. L. Kukulski, t. 1, Warszawa 1987, s. 458–459.
[35] Zob. J. Kochanowski, Fraszki, oprac. J. Pelc, wyd. 2 zm., Wrocław 1991, s. 152.
[36] Z. Morsztyn, O koniu wziętym…, [w:] tegoż, dz. cyt., s. 49.
[37] Tamże, s. 53.
[38] Zob. J. Pasek, Pamiętniki, oprac. W. Czapliński, Wrocław 1979, s. 3–4.