***

 

idą znów

i łażą i łażą i łażą

idą znów one

i morzą i morzą i morzą

mnie was nas może

o boże

 

ulic brud

i błoto i błoto i błoto

w wąskiej bramie

na bruku na bruku na bruku

wsiąka w nie deszcz

i łzy matek

 

idą znów

i kroczą i kroczą i kroczą

bo w ich kroczach

się topią się topią się topią

spojrzenia tatusiów

gdy one w kałużach topią swych ojców

***

 

zegar tyka

nie tykaj

 

zegar bije

nie bij

 

czego mnie bijesz ty sukinsynie

zostaw

 

zegar z wahadłem

a ja wyję

***

 

wypadają mi zęby

małe muszle

przykładam do ucha

słyszę (bzdura)

 

wyrzynającą się

ojcowską opowieść

o tym jak sieka jak miażdży

jak gryzie i szarpie

 

czuję (brednie)

to smak świeżych wiśni

nie

to smród nieżywych śni

mi się

***

 

ręka

między udami

ręka

nie potrafi się opamiętać

udręka

***

 

drżałem gdy umierał bóg

z rozciętym brzuchem

z wywleczonymi wnętrznościami

z nogą w ekskrementach

i krzykiem zdławionym


drżałem gdy gwałciłem matkę

gdy ją patroszyłem

gdy nie zostało nic

tylko jutrzejsze motyle

i mięso na kości


strzeżmy się zbawiciela

strzeżmy się


na skrzyżowaniu

rąk nóg kościstych palców

rozpadających się spojrzeń i oczu

tych zwiędłych oczu

strzeż się

Dodaj komentarz

piętnaście − 1 =