Czego człowiek pragnie w życiu najbardziej? „Może to, czego człowiek pragnie najbardziej, to nie tyle być kochanym, ile rozumianym” – mówi George Orwell w książce pod tytułem Rok 1984. Kiedy patrzę na otaczający mnie świat, wydaje mi się, że wartościami, o które wszyscy zabiegamy, są akceptacja oraz miłość. Na świecie żyje ponad 7,6 miliarda ludzi. Każdego dnia, wychodząc na ulicę, mijamy masę osób, z którymi współpracujemy w szkole bądź pracy. Codziennie jesteśmy zmuszeni do dzielenia swego życia z innymi. Przez to druga osoba staje się dla nas ważna, w różnym znaczeniu tego słowa. Raz może być dla nas przeciwnikiem, którego będziemy chcieli pokonać za wszelką cenę i pokazać innym, że jesteśmy od niego lepsi. Innym razem okaże się, że bardzo ją lubimy, więc będziemy chcieli ją do siebie przekonać, pokazać się z dobrej strony. To tylko udowadnia, że życie polega na codziennej interakcji z innymi, dlatego akceptacja jest dla nas tak ważna. Każdy chciałby zostać doceniony przez pozostałych i każdy z nas aspiruje do tego w inny sposób. Jeden jest bardzo dobrym piłkarzem. Chce wykorzystać ten talent, aby zdobyć uznanie wśród tej części społeczeństwa, która pasjonuje się futbolem. Inny za to czuje się świetnym aktorem. Będzie robił wszystko, by grać w największych produkcjach i stać się rozpoznawalnym wśród tłumu. Zdobywamy akceptację na różne sposoby. To może być długotrwały proces, ale są to także małe sprawy, które spotykają nas każdego dnia. Na przykład: w piątek przedstawiam w szkole projekt i zależy mi na tym, aby spodobał się klasie oraz nauczycielowi – chcę zdobyć dobrą ocenę oraz oklaski ze strony kolegów.
Ostatecznie akceptacja to za mało. Chcemy więcej, chcemy miłości. Pragniemy zostać zaakceptowanymi przez społeczność, ale chcielibyśmy także doznać czegoś więcej od drugiej osoby. Poczuć, że jesteśmy dla kogoś naprawdę wyjątkowi. Dlatego tak ważna dla dziecka jest miłość rodzicielska. Dziecku nie jest łatwo żyć z poczuciem, że wywołuje rozczarowanie, że sprawia cierpienie, że powoduje niepokój u bliskich. Jednak w pewnym wieku człowiek zaczyna szukać jeszcze dalej. Miłość samych rodziców już mu nie wystarcza, pragnie zostać pokochanym przez kogoś jeszcze. Lecz nie jest to takie proste – znaleźć osobę, która cię zrozumie i pokocha takim, jakim jesteś. Czasem dla zdobycia uznania jesteśmy w stanie zrobić coś głupiego, a później okazuje się, że czyn ten w niczym nam nie pomógł. Przykładowo: młody chłopak zakochuje się w dziewczynie, która lubi palić papierosy, więc postanawia, że również zacznie. Myśli, że w ten sposób może bardziej zwróci na siebie jej uwagę. Jednak później słyszy, że wyśmiewa go ona przed innymi: „Myślał, że jak zacznie palić, to będzie fajny”. Młody człowiek w wieku dojrzewania mocno przeżywa wszelkie takie formy odmienności oraz brak więzi z grupą. Miłość zaś wymaga dużo pracy nad sobą oraz radzenia sobie z bólem spowodowanym zdradą bądź porzuceniem, na które nie zawsze jesteśmy gotowi – z różnych względów. I ten wysiłek czy też nieudane próby mogą powodować lęk przed podejmowaniem jakichkolwiek starań o znalezienie partnera/partnerki.
Miłość różni się w zależności od wieku danej osoby. Jak już wspomniałem, w dzieciństwie powinniśmy doznawać miłości rodzicielskiej. Natomiast w okresie dojrzewania, człowiek odkrywa swą odmienność, jak i atrakcyjność. Ta miłość młodego człowieka jest zazwyczaj ulotna, niestała. Często bywa po prostu zauroczeniem, polega na doświadczaniu swojej męskości lub kobiecości i odkrywaniu siebie jako partnera dla tej przyszłej „jedynej” lub tego przyszłego „jedynego”. Miłość wieku dojrzałego zaadresowana jest do konkretnej osoby. Bazuje już na pewnym doświadczeniu, ale wiąże się z większą liczbą obowiązków.
Dla mnie miłość to źródło człowieczeństwa, jak i sposób istnienia dla nas, ludzi. Każdy potrzebuje miłości, ale nie każdy wie, jak kochać. Nie chodzi o to, by tylko brać, ale przede wszystkim o to, by dawać, poświęcać się. Dlatego też człowiek musi uczyć się miłości – by jej w życiu nie wypaczać poprzez egoizm, który tak bardzo zniewala nasze serca. Patrząc na dzisiejsze społeczeństwo, wydaje mi się, że istota miłości zanika. A może już po prostu zapomnieliśmy, na czym ona naprawdę polega? Nieraz, kiedy siedzę w tramwaju, przed oczami przewijają mi się dziesiątki osób ze słuchawkami w uszach, wpatrujących się w ekrany telefonów. Piszą z kolegami, ukochanymi. Widzę, jak się uśmiechają, kiedy dostaną nową wiadomość. Może to słodko brzmi, ale w ten sposób pomiędzy dwie osoby wkracza ktoś trzeci. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać, śmiać się i kochać bez Internetu. Ludzie codziennie wrzucają relacje: co dzisiaj zjedli, co kupili, jaki film obejrzeli, gdzie pojechali. Żyją na dwóch płaszczyznach: tutaj, w świecie rzeczywistym, ale również i w Internecie. Czasem się zastanawiam – czy kiedyś, jak Ziemia będzie już niezdatna do użytku, to czy rzeczywiście nie podłączą nas do jakichś maszyn i będziemy istnieć w Matrixie. Niby tego nie chcemy, a jednak do tego dążymy. Zamiast się spotkać i porozmawiać piszemy na Messengerze. Albo taka sytuacja: spotyka się dwóch kolegów, dajmy im imiona: Adam i Damian. Wywiązuje się między nimi poniższy dialog.
ADAM: Byłem wczoraj na niesamowitym filmie.
DAMIAN: Wiem, Piotrek wrzucił na Snapa.
A: A w weekend znalazłem takie czaderskie miejsce na grilla z…
D: Wiem, Czarek wrzucił fotki na Insta. A Magda do mnie pisała, że zabrałeś ją do tej restauracji, o której ci pisałem.
A: Fakt, zabrałem.
Ciekawa rozmowa, prawda? Oczywiście jest to mocno przekoloryzowane. Jednak nie da się zaprzeczyć, że w nasze dzisiejsze życie zdecydowanie zbyt mocno wkracza świat wirtualny. A według mnie błędnie używany Internet nie łączy, a bardziej dzieli. Kiedy poznajemy nową osobę, ważne jest pierwsze wrażenie. Podczas pierwszej rozmowy, którą z nią przeprowadzimy, możemy albo zainteresować rozmówcę naszą osobą, albo go nią odrzucić. Obecnie nie potrzebujemy nawet rozmowy. Załóżmy, że nienawidzę kebabów. Jakiś Karol chce się ze mną spotkać, ale wchodzę na jego profil na Facebooku i widzę, że polubił dziesięć stron o kebabach. „O nie, on lubi kebaby. Nie ma mowy, że się z nim spotkam”. To sytuacja oczywiście nad wyraz satyryczna, ale nie przeczę, że coś podobnego mogłoby się wydarzyć. Chodzi mi jednak o to, że profile na portalach społecznościowych zabierają nam pierwsze wrażenie, jakie kiedyś budowało się podczas realnej rozmowy. Teraz zazwyczaj najpierw się z kimś pisze, a jeśli konwersacja na Messengerze ciekawie się ułoży, to decydujemy się na spotkanie w rzeczywistości.
Ostatnio przypomniałem sobie ciekawy film Spike’a Jonzego Ona z 2013 roku, który przedstawia miłość transhumanistyczną. Główny bohater nie umie odnaleźć się w obecnym świecie. Ucieka w prywatność, zamyka się w sobie. Jednak, kiedy kupuje najnowszy system operacyjny, mający zaspokoić wszystkie jego potrzeby, sytuacja się zmienia. Theodore (główny bohater) w trakcie nawiązywania kontaktu z Samanthą (system operacyjny) zaczyna czuć się akceptowanym i kochanym. Sztuczna inteligencja uczy nas człowieczeństwa. Film robi wrażenie, ponieważ według mnie jest bardzo aktualny. Przecież jest masa stronek, na których możemy porozmawiać z komputerem, nawet na Messengerze odnajdziemy konta zarządzane przez sztuczną inteligencję. I możemy się śmiać, ale ludzie korzystają z tego już teraz. Człowiek traci swe człowieczeństwo i nie zdziwię się, jak za parędziesiąt lat (tak jak teraz różne grupy społeczne walczą o równość) będziemy walczyć o prawa dla robotów i sztucznej inteligencji. Już teraz słyszy się o zawieraniu w Japonii małżeństw z robotami czy wydaniu im aktu urodzenia. Tak, w belgijskim miasteczku Hasselt wydano oficjalny akt urodzenia robotowi i nazwano go Fran Pepper. Jako jego rodziców ustanowiono dwóch naukowców.
Mam nadzieję, że wizja świata, który oglądamy w filmach sci-fi – jak Łowca androidów – nigdy się nie spełni. Jednak by to się nie stało, człowiek powinien na chwilę się zatrzymać i zastanowić się: czego rzeczywiście pragnie, po co żyje, dokąd zmierza i jaką drogą chce dojść do celu. Czy naprawdę szukamy prawdy, czy raczej dążymy do tego, aby stać się robotami i żyć jak one? Robot może i potrafi przeczytać pięćsetstronicową książkę w jedną sekundę, ale nigdy nie będzie umiał kochać. Czy naprawdę warto stracić nasze człowieczeństwo, by przeczytać tę książkę w sekundę?