Dążenie do doskonałości – analiza postaci dramatu „Adwokat i róże” Jerzego Szaniawskiego

Wprowadzenie

Jerzy Szaniawski był znanym dramaturgiem epoki dwudziestolecia międzywojennego. Za debiut pisarza w sztuce komediopisarstwa, uznać należy sztukę pod tytułem Murzyn – napisaną w 1917 roku, wystawianą na deskach warszawskiego Teatru Polskiego. W latach 20. XX wieku Szaniawski tworzył kolejne dramaty m.in. Ewę, Lekkoducha, Żeglarza, czy wreszcie Adwokata i róże, dzięki którym zyskał rozpoznawalność w kręgach literackich. Ostatni z wymienionych tytułów będzie przedmiotem poniższych rozważań interpretacyjnych, lecz najpierw warto dokonać krótkiej charakterystyki stylu autora.

Pisarz podczas konstruowania swoich dramatów najczęściej posługiwał się formą komediową, lecz nie są to jednak komedie sensu stricto. Szaniawskiemu bardziej zależało na skłonieniu odbiorcy do refleksji poprzez zderzanie zwykłej, szarej codzienności z pragnieniem osiągnięcia wyższych celów. 

 

Plakat ze spektaklu „Adwokat i róże”, źródło: https://wspolczesny.pl/archiwum/spektakle/adwokat-i-roze (dostęp: 17.12.2024).

 

 Historyk literatury polskiej, Artur Hutnikiewicz, niezwykle trafnie opisuje sposób, w jaki pisarz starał się kreować quasi-rzeczywistość w dziełach:

Wywodził skromnie swój teatr z potocznej, zwyczajnej obserwacji świata i ludzi. Widział, jak sam wyznawał – „w całej przyrodzie, a więc i w człowieku, dążenie ku wyższej formie, czyli doskonałości”. Był skłonny podejrzewać, że są to często dążenia utajone, zakryte, nieuświadomione – po prostu niezrealizowane możliwości[1].

Poprzez to ciągłe dążenie ku doskonałości bohaterowie Szaniawskiego zdają się być w nieustannej pogoni za nieosiągalną perfekcją, ale równocześnie odbiorca nie jest w stanie skonkretyzować przyczyny, która pcha ich do działania. Prawdopodobnie dlatego, że autor zaledwie szkicuje sylwetki swoich postaci, kreuje pewien wzorzec zachowań, lecz w żadnym wypadku nie przekazuje ich pełnego portretu psychologicznego:

[…] Nie opisywał sytuacji, lecz tworzył ich modele, nie charakteryzował swoich bohaterów w całej ich psychologicznej złożoności, lecz szkicował postawy. Był typowym kreacjonistą[2].

W ten sposób Krystyna Nastulanka charakteryzuje styl pisarski Jerzego Szaniawskiego. Badaczka uwypukla znaczenie kreacjonizmu w twórczości autora, rozumianego przez Słownik terminów literackich jako:

[…] Koncepcję konstruktywistyczną, która uznaje świat przedstawiony za twór autonomiczny poddany własnej logice i własnym prawidłom strukturalnym, zdolna tłumaczyć się sama przez się, a nie przez odniesienie do życiowej empirii[3].

Słowa Nastulanki znajdują potwierdzenie w kreacji świata przedstawionego w utworach Jerzego Szaniawskiego.

Dramat Adwokat i róże miał swoją premierę w Teatrze Nowym w 1929 roku. Zrealizował go Aleksander Zelwerowicz, który wcielił się także w rolę tytułowego adwokata. Wielu krytyków uznało tę sztukę za osiągnięcie pełnej dojrzałości przez pisarza w sztuce tworzenia subtelnych niedopowiedzeń, wymownych półtonów, a także krzesania niespodzianek z sytuacji i charakterów[4]. W 1930 roku za utwór Adwokat i róże Szaniawski otrzymał wyróżnienie w postaci Państwowej Nagrody Literackiej. Został również odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

W pracy skupiono się na dwóch aspektach, budujących całą historię dramatu. Należą do nich szeroko pojęte czynniki, które zmuszają bohaterów do działania – do poszukiwań tej nieosiągalnej doskonałości, a także zjawisko ironii oraz ironizowania sytuacji, którymi posiłkuje się Szaniawski kreując akcję utworu. Na potrzeby przejrzystej i szczegółowej interpretacji dokonano analizy każdego z kluczowych bohaterów, aby – wbrew jednej z głównych zasad stylu pisarskiego samego autora[5] – w pełni przybliżyć ich sylwetki i określić, jakimi wartościami się kierują podczas podejmowania istotnych decyzji.

 

Perfekcja Mecenasa

Niewątpliwie za jedną z najciekawszych postaci dramatu można uznać tytułowego adwokata, noszącego nazwisko Wilcher. Jednakże Szaniawski przedstawia go czytelnikowi, posiłkując się nazwą jego profesji. Mężczyzna przez wiele lat był świetnym prawnikiem, jego spektakularne mowy obronne przyniosły mu poważanie wśród środowiska adwokackiego, jak i zwykłych ludzi, którzy tłumnie przychodzili do sądu, aby doświadczyć niezwykłej mocy przekonywania, jaką był obdarzony. Jednak w chwili, gdy odbiorca poznaje bohatera –mimo że wciąż widnieje on w rejestrze adwokatów – już od 10 lat nie praktykuje on swego zawodu:

JAKUB

Ano, proszę pana mecenasa, dostali po osiem lat.

MECENAS

Kto?

JAKUBA ci, co napadli na omnibus pod Wadowicami. […]

JAKUB

Phi. gdyby to pan mecenas bronił…

MECENAS

No to cóż byłoby, gdybym bronił?

JAKUB

Pan mecenas dowiódłby, że nikt nie chciał napadać, że nie było żadnego omnibusu, tylko bryczka, a te Wadowice – to znów nic tak wielkiego, żeby z tego takie wielkie robić rzeczy. […]

Ja to zawsze powtarzam od czasu, kiedy pan mecenas przestał praktykował, nie przestrzegać przykazań boskich – to nie interes. Zbroisz, bratku – będziesz siedział[6].

Słowa Jakuba są odzwierciedleniem opinii niemalże wszystkich osób, które są świadome talentu oratorskiego Mecenasa. Dlaczego zaprzestał on praktykowania sztuki adwokackiej? Właściwie nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, jedyna informacja w pełni dostępna dla odbiorcy to fakt, że aktualnie Mecenas trudni się hodowlą róż. Jego kwiaty uważane są za jedne z najpiękniejszych na świecie. Zarówno w przypadku praktyki adwokackiej, jak i ogrodnictwa, mecenas koniecznie dąży do perfekcji i zdaje się, że takową osiąga:

SIOSTRZENICA

„Telegram! Sukces naszego rodaka! Bruksela. Na międzynarodowym pokazie róż w Brukseli najwyższą nagrodą została odznaczona nowa odmiana pod nazwą «Dorota» hodowcy Wilchera. Hodowcą tym jest znany w szerokich kołach naszego społeczeństwa mecenas Wilcher”.

MECENAS

(lekko wzruszony)

Tak… Ano…[7]

Przytoczone fragmenty potwierdzają, że adwokat osiągnął najwyższy poziom w obu dziedzinach. Warto nadmienić, że lata 1928–1929 to epoka słynnych procesów, w których błyszczeli wielcy adwokaci. Charakteryzowały ich niezwykłe umiejętności oratorskie, wygłaszanie mów obronnych oraz uczuciowe oddziaływania na ławę przysięgłych. Poprzez uwzględnienie tego kontekstu opisywany dramat można uznać za sztukę o problemie adwokatury[8], lecz wciąż należy pamiętać, że autor przedstawia czytelnikowi tytułowego bohatera, kiedy już od dekady nie praktykuje swojego zawodu.

Jednakże, mimo wszystko w dramacie dochodzi do sytuacji, w której mecenas postanawia wziąć udział w obronie pewnego zbrodniarza. Sprawa jest dość dziwna i niezwykle ironiczna. Otóż od pewnego czasu mężczyzna zauważał, że ktoś wykrada róże z jego ogrodu. Sprawcę udało się odnaleźć i schwytać – to właśnie tego człowieka adwokat decyduje się bronić w sądzie. Dlaczego podejmuje taką decyzję? Przecież on sam – a właściwie jego kwiaty – są ofiarą zbrodni. Sytuacja staje się nawet bardziej skomplikowana, ponieważ osobą, która prosi o pomoc mecenasa, jest matka osadzonego – piękna Frania. Kobieta wiele lat wcześniej uniknęła więzienia dzięki mowie obronnej adwokata. Teraz przychodzi do niego jako zdruzgotana matka, błagając o wstawiennictwo za jej synem. Adwokat zostaje postawiony przed następującym wyborem: może on pomóc w obronie chłopaka, mimo że zbrodnia bezpośrednio dotyczy jego dóbr materialnych albo odmówić jej, motywując to swoim postanowieniem sprzed dekady – które stanowiło o tym, że już nigdy nie będzie brał udziału w rozprawach sądowych. Absurd, ironia, a nawet groteska – wszystkie te zjawiska są znamienne dla opisywanego dylematu. Dodatkowo impas, w jakim znalazł się tytułowy bohater, może przypominać farsę[9]. Natomiast sama decyzja Mecenasa, z logicznego punktu widzenia, jest całkowicie irracjonalna. Mianowicie godzi się pomóc pięknej Frani, ale on sam nie może reprezentować jej syna w sądzie, ponieważ będzie musiał wystąpić tam w roli świadka. Mężczyzna obiecuje matce oskarżonego, że tą sprawą zajmie się jego uczeń Marek, który w przyszłości będzie następcą mecenasa. Kobieta – na początku sceptycznie nastawiona – ostatecznie przystaje na takie rozwiązanie.

Dlaczego tytułowy bohater decyduje się pomóc kobiecie, skoro nie będzie miał z tego żadnej realnej korzyści? Istnieje wiele prawdopodobnych odpowiedzi na to pytanie, lecz dwa aspekty – współczucie oraz chęć bycia idealnym mentorem – zdają się być najbardziej prawdopodobnymi. Mężczyzna uważa, że chłopak zasługuje na drugą szansę. Równocześnie zyskuje sposobność sprawdzenia, czy jego uczeń Marek również osiągnął szczyt możliwości oratorskich w praktyce adwokackiej. Koncepcję perfekcyjnego nauczyciela można uznać za trzecią dziedzinę dążeń do doskonałości mecenasa.

Marzenie Marka

Podczas rozmowy adwokata z piękną Franią po raz pierwszy wprowadzona zostaje postać jednego z uczniów mecenasa. Autor bardzo szczątkowo zarysowuje postać Marka. Pierwszy fragment o nim pojawia się dopiero za połową drugiego aktu:

MECENAS

Propozycja moja jest taka: mam ucznia. […] Mego wychowanka, Młodego adwokata. Człowieka tego uważam za swego następcę. Opracuje z nim sprawę, obronę wygłosi on. Niech panią, nie zraża, że adwokat młody. Że nazwisko niegłośne. Ja za niego ręczę[10].

Stosunek mecenasa do Marka jawi się jako bardzo ciepły i przychylny. Adwokat nie boi się zlecić swemu uczniowi wygłoszenia mowy obronnej w sprawie złodzieja róż. Mężczyzna ma zaufanie do chłopaka. Nie gwarantuje, że ten na pewno wygra sprawę, ale uspokaja piękną Franię, że jest on najlepszym wyborem w zaistniałej sytuacji. Niestety inni domownicy nie mają tak dobrego zdania na temat obiecującego ucznia mecenasa. Dorota – żona Wilchera – a także służący Jakub bagatelizują zdolności Marka i nie są w pełni przekonani, że podoła on tak skomplikowanej rozprawie:

DOROTA

Tobie dał te sprawę… (po chwili) Podołasz?

MAREK

Dlaczego nie miałbym podołać? To dobre sobie! Przyzwyczaiła się pani patrzeć na mnie jak na rzecz, jak na Przedmiot domowy… Już tak osiem lat. Dlaczego nie miałbym podołać? To dobre! To mi się podoba![11]

Małżonka mecenasa wyraża głębokie obawy wobec sukcesu Marka, ale on jest pewien swoich możliwości. Nie chce być uznawany za nieśmiałego i wiecznie niedocenionego chłopaka, który przypałętał się osiem lat temu i żal go było nie przyjąć. Młody adwokat ma coś do udowodnienia innym ludziom, a przede wszystkim sobie. Chciałby być godzien miana następcy mecenasa. Marek nie podejmuje samodzielnej decyzji o przyjęciu sprawy złodzieja róż, lecz czuje, że będzie ona dla niego kamieniem milowym w karierze adwokackiej, a także sprawi, że ludzie zmienią o nim zdanie. Wygłoszenie zwycięskiej mowy obronnej to jeden z pierwszych kroków na drodze do zrównania się z ideałem adwokata, jakim jest dla niego mecenas. Ostatecznie Markowi udaje się wybronić syna pięknej Frani. Wszyscy byli pod wrażeniem zdolności młodego prawnika:

PRZYJACIEL

[…] Kilka razy w życiu miałem wypadek, że ołówek mój odmówił posłuszeństwa. To znaczy, że nie mogłem czegoś ośmieszyć. I dzisiaj w sądzie, podczas tej mowy ujrzałem coś tak wzniosłego, że moje ukłucia byłyby to tylko – zrozumiałem – błahe, bardzo błahe zabawki.

[…]

SIOSTRZENICA

Ten Marek był tak piękny, że nie mógł pan go oszpecić karykaturą?

PRZYJACIEL

Czy nie rozumie pani, dlaczego? Zwierciadło wklęsłe odbić może i to, gdy jeden człowiek ratuje drugiego człowieka. Cóż z tego, że ratownik będzie w zwierciedle pokraką? Dziś w sądzie widziałem, jak jeden człowiek ratował drugiego człowieka… Jeszcze raz to pani powtórzę: zwierciadło wklęsłe może tu niejedno uchwycić złośliwie; «motywy obrony», «sztuczki adwokackie», ale nie zdoła uchwycić, ośmieszyć, wykoślawić – samego ratunku. (po chwili) Teraz rozumiem, dlaczego przyjaciel mój mówi o tym swym uczniu jako o swoim następcy ten młody przemawia już inaczej niż jego stary mistrz… Nie ma tam tej Świetnej frazeologii mówcy z dawnych lat… Ale maja oni coś wspólnego, jakieś zapatrzenie się w punkt daleki, w jakiś znak na niebie czy w jakieś oblicze czegoś Najwyższego[12].

Po usłyszeniu relacji przyjaciela mecenasa, zarówno Dorota jak i siostrzenica Wilchera, są zdziwione i zafascynowane przebiegiem mowy obronnej Marka. Chłopakowi udaje się dotknąć tej doskonałości, do której starał się dążyć przez lata nauki. Jedyną osobą, która od zawsze wierzyła w zdolności swojego ucznia był mecenas i w mojej ocenie mężczyzna cieszy się tym zwycięstwem bardziej od samego Marka. Równocześnie spełnia się motyw, o którym wspomniano wcześniej – adwokat osiąga doskonałość w trzeciej dziedzinie – mentorstwie. Matka uniewinnionego przychodzi po raz ostatni do domu mecenasa, aby osobiście podziękować za obronę syna. Kobieta postanawia wyjechać z miasta „w inny, brzydszy świat”[13] niż ten, w którym żyją mecenas i jego uczeń.

Od nastoletniej morderczyni do troskliwej matki

W tym miejscu należy się zatrzymać przy osobie pięknej Frani. Dama jest jedyną żeńską postacią, która musi podjąć istotne decyzje, aby uratować swoje dziecko od kary więzienia. Historię kobiety opowiada Jakub, już na początku pierwszego aktu. Bohaterka dopuściła się morderstwa, mając zaledwie siedemnaście lat. Mecenas wygłosił mowę obronną w jej imieniu i zdobył dla niej uniewinnienie. Służący wspomina, że tego dnia wszyscy obecni na sali sądowej – prokurator, policja, świadkowie, oskarżona, a nawet sędzia – wzruszyli się podczas słuchania przemowy adwokata. Mężczyzna mówił otwarcie, że nie należy karać Frani. Starał się dostrzec sytuację kobiety w szerszym spektrum. Ponadto przyznał, że nawet jeśli sąd tego dnia jej nie ukaże, to na pewno w przyszłości dosięgnie ją wymiar sprawiedliwości. Z tego względu dama rozpatruje czyn swojego syna jako karę za własny występek sprzed lat. Mimo tego, że kobieta wyszła za mąż, wyjechała z miasta, zmieniła nazwisko, imię, sposób zachowania – niejako pogrzebała swą dawną tożsamość – to i tak jej potomek odziedziczył po niej temperament trudny do poskromienia. Co więcej, dopuścił się zbrodni. Teraz kobieta po raz drugi w swoim życiu, przychodzi do mecenasa z prośbą o ratunek dla swojego dziecka. Frania zdaje sobie sprawę z absurdalności zaistniałej sytuacji, jest świadoma tego, że jej syn wyrządził krzywdę adwokatowi. Jednak wciąż ma nadzieję, że mężczyzna będzie zdolny spojrzeć ponad własną szkodę i sprawić, że złodziej róż dostanie szansę na zmianę, tak samo jak dostała ją siedemnastoletnia Frania. Kobieta wykazała się ogromną odwagą i pokorą. Wiedziała, że mecenas jest jedynym prawnikiem, który może wygrać tę sprawę, dlatego wręcz błaga go o pomoc, mimo wszelkich wyżej wymienionych „problemów technicznych”[14]. Następnie Dama podejmuje kolejną istotną decyzję – wyjeżdża z miasta wraz z synem, a w ślad za nią pojedzie drugi z uczniów mecenasa – Łukasz.

Frania wyłamuje się ze schematu bohaterów dążących do osiągnięcia doskonałości w danej dziedzinie – to osoba, która przed laty podjęła niewłaściwą decyzję, lecz potrafiła zmienić swoje życie, chcąc tego samego dla swojego dziecka. Dama to archetyp matki zawsze gotowej do poświęceń.

Tajemniczość Łukasza

W ten sposób przechodzimy do najbardziej tajemniczej postaci w całej komedii Szaniawskiego – Łukasza – chłopaka, który pojawia się w domu mecenasa, aby nauczyć się od niego sztuki hodowania róż. Bohater jest młodzieńcem niezwykle asertywnym i pewnym siebie. Sprawia wrażenie osoby aroganckiej i niemiłej, jednak po krótkiej rozmowie mecenas decyduje się przyjąć go na swojego wychowanka:

ŁUKASZ

Nie mam zamiaru nie tylko bawić tu kogoś swoim towarzystwem, ale w ogóle chce zajmować tu jak naj- mniej miejsca. Nie będę jadał przy pana stole, nie będę tu sypiał. Nie chce, żeby tu ktośkolwiek mnie kochał, i ja tu nikogo kochać nie będę. Przychodzić tu będę tylko po naukę, nic więcej. Jeżeli się to panu nie podoba – proszę mi powiedzieć – «nie».

MECENAS (wysłuchał. Potem przeszedł się, myśląc. Przystanął)

Będzie pan moim uczniem. Szczegóły omówimy. Tym- czasem powiem panu tylko, że znajdzie pan w mojej pracowni wszelkie tak zwane «pomoce naukowe», potrzebne do nowoczesnej hodowli. Poza tym zawsze gotów jestem dzielić się z panem wiadomościami, jakie posiadam.

Hodowcy czasem bywają zazdrośni. Mają sekrety, nie lubią rywali. Ja takim nie będę… Niech pan dojdzie do takich wyników, do jakich ja doszedłem. Powiem więcej… Niech pan zajdzie dalej… W prawdzie i ja z owego «dalej» jeszcze nie zrezygnowałem, jeszcze nie myślę odpoczywać, no, ale pan zapewne żyć będzie dłużej… (po chwili) Bedzie pan pracował bez miłości dla celu, do którego pan dąży. na zimno…no…zobaczymy… cóż jeszcze? W bibliotece mojej znajdzie pan niemal wszystko, co o różach ludzie napisali…Teoria jest potrzebna…[15]

Mecenas postanawia wyszkolić Łukasza na hodowcę róż, mimo tego, że chłopak nie robi tego ani z miłości do kwiatów, ani dla pieniędzy. Młodzieniec chce trudnić się pielęgnowaniem róż, aby uciec od swojego poprzedniego życia: byłego zawodu technika oraz prawdopodobnie nieszczęśliwej miłości, co odgaduje adwokat w rozmowie z nim. Szczerość i dobre intencje prawnika są nieocenione. Mężczyzna życzy przybyszowi jak najlepiej. Nawet uważa, że może stać się lepszym hodowcą od niego. Postawa Wilchera wobec obydwu uczniów jest dokładnie taka sama, pomimo różnicy okoliczności poznania i stażu znajomości.

Bardzo interesującą sytuacją jest moment, w którym dwaj uczniowie spotykają się po raz pierwszy. W trakcie tej wymiany poglądów odbiorca może zauważyć znaczne różnice między bohaterami komedii:

ŁUKASZ

Czy to jakaś aluzja, że ja przed wcześnie chce w tym świecie przebywać?

MAREK

No nie wiem. Niektórzy dopuszczani są do królewskiego stołu, chociaż są młodzi i nie zasłużeni. Ot, urodzili się z krwią arcybłękitną… Inni, żeby zasiąść przy tym stole, muszą się dorabiać… Ja należę do tych, co się dorabiają, aby zasiąść, kiedy wśród królewskich duchów[16].

W tej scenie Marek jawi się jako bardzo niepewny chłopak, który nie wie, czy będzie w stanie podołać powierzonemu zadaniu. Na początku można mieć wrażenie, że młody prawnik zazdrości Łukaszowi tego, w jaki sposób udało mu się zostać uczniem mecenasa. A może zazdrości mu, że nie ciąży na nim presja koniecznego sukcesu, jaką odczuwa Marek. Mimo że uczniowie są w podobnym wieku, każdy z nich niesie inny bagaż doświadczeń. Łukasza charakteryzuje spokój, opanowanie, brak strachu wobec przyszłości, a wręcz lekka rezygnacja względem planów na następne lata. Młodzieniec jest typem bohatera, który chce zacząć wszystko od nowa, ale jeszcze nie potrafi określić celu, swojej drogi prowadzącej do tej zmiany. Pierwszym krokiem na drodze ku innemu, lepszemu życiu będzie poznanie damy w domu mecenasa. Obie postaci szukają pomocy u adwokata, aby zapomnieć o swojej przeszłości, bądź też rozwiązać obecne problemy. Piękna Frania raz już rozpoczęła wszystko na nowo, teraz chce tego dla swojego syna. Łukasz – zazwyczaj oschły i znany ze swych lapidarnych odpowiedzi, dla kobiety jest miły i grzeczny. Szaniawski tylko lekko zarysowuje relację między bohaterami, całą resztę pozostawia domysłom czytelnika. Moim zdaniem dama i młody adwokat zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, dlatego zaraz po zwycięskiej mowie obronnej Marka, Łukasz postanawia opuścić dom mecenasa i jechać za swoją ukochaną. Myślę, że młody hodowca róż odnalazł kogoś, kto będzie w stanie go zrozumieć i sprawić, że odnajdzie sens w tworzeniu planów na przyszłość. Zarówno dla młodzieńca, jak i matki uniewinnionego złodzieja dom mecenasa jest miejscem zmiany. Miejscem, które sprawia, że na nowo odnajdują właściwą ścieżkę w życiu. Miejscem ich pierwszego spotkania i rozwoju relacji, która może później przerodzi się w miłość. W tej sytuacji tę przestrzeń można uznać za strefę, dzięki której przebywający tam bohaterowie stają się lepsi, bądź podejmują chęć zmiany swojego dotychczasowego postępowania. Może wszystko to dzieje się ze względu na aurę dążenia do doskonałości, którą roztacza wokół siebie mecenas?

Uwagi końcowe

Adwokat i róże Jerzego Szaniawskiego to niewątpliwie dramat, który skłania czytelnika do refleksji. Odbiorca stara się dopowiedzieć, to co niedopowiedziane. Odkryć to, co nie zostało odkryte przez autora. Dzięki temu, z całą pewnością nie jest to utwór, który raz przeczytany należy odłożyć na półkę i o nim zapomnieć. W powyższych rozważaniach przedstawiono jedynie zagadnienie dążenia do doskonałości, ukazane na podstawie analizy kluczowych bohaterów komedii. A przecież w tekście występuje wiele innych wątków wymagających dogłębnej interpretacji – przykładowo zamysł intrygi utworu, symbolika róż, czy rodzaje komizmu, obecne w dziele. Przeglądu badań nad ostatnim z wymienionych aspektów w literaturze XX i XXI wieku dokonał Tomasz Mizerkiewicz w książce pod tytułem Nić śmiesznego. Pisarz uwypukla mnogość rodzajów komizmu, a także podkreśla, że jednym z głównych zadań refleksji komizmoznawczej musi być interpretacja dzieł literackich. Przy tym należy uwzględnić fakt, że ich żartobliwy charakter (zwłaszcza, jeśli chodzi o komizm mniej deklaratywny) często mógłby być łatwo przeoczony lub stłumiony w obiegowych lekturach[17]. Badacz nawołuje do ingerencji w przyjęte reguły czytania niektórych tekstów, celem odzyskania utraconych elementów komizmu[18]. Mizerkiewicz sam podejmuje się tego wyzwania, interpretując poezję Tadeusza Różewicza czy prozę Brunona Schulza. Przywołana praca mogłaby stanowić podstawę dla rozważań na temat ponownego odczytania elementów komizmu w dramatach Jerzego Szaniawskiego.

Bibliografia

Hutnikiewicz A., Jerzy Szaniawski. Wybór dramatów, Wrocław 1988.

Mizerkiewicz T., Nić śmiesznego. Studia o komizmie w literaturze polskiej XX i XXI wieku, Poznań 2007.

Nastulanka K., Jerzy Szaniawski, [w:] Słownik współczesnych pisarzy polskich, Warszawa 1963.

Natanson W., Szaniawski, Warszawa 1970.

Słownik terminów literackich, red. M. Głowiński, Wrocław 1988.

Szaniawski J., Adwokat i róże, [w:] Dramaty wybrane, Kraków 1987.

Wielki słownik języka polskiego PAN.

[1] A. Hutnikiewicz, J. Szaniawski. Wybór dramatów, Wrocław 1988, s. 13.

[2] K. Nastulanka, Jerzy Szaniawski, [w:] Słownik współczesnych pisarzy polskich, Warszawa 1963, s. 213.

[3] Słownik terminów literackich, red. M. Głowiński, Wrocław 1988, s. 241.

[4] W. Natanson, Szaniawski, Warszawa 1970, s. 50, cytat jest fragmentem recenzji Tadeusza Boya-Żeleńskiego, napisanej tuż po premierze Adwokata i róż.

[5] Odniesienie do opinii K. Nastulanki zawartej we wcześniej wspomnianym Słowniku współczesnych pisarzy polskich.

[6] J. Szaniawski, Adwokat i róże, [w:] Dramaty wybrane, Kraków 1987, s. 85.

[7] Ibidem, s. 87–88.

[8] W. Natanson, op. cit., s. 50.

[9] Nie mam tutaj na myśli farsy jako odmiany komedii charakteryzującej się szybką akcją opartą o błahe i niedorzeczne sytuacje, lecz posługuję się jedną z definicji pochodzących z Wielkiego słownika języka polskiego PAN: „sytuacja, która powinna być poważna a zamiast tego oceniającemu wydaje się absurdalna, groteskowa”.

[10] J. Szaniawski, op. cit., s. 115.

[11] Ibidem, s. 127.

[12] Ibidem, s. 139.

[13] Ibidem, s. 141.

[14] Ibidem, s. 115.

[15] Ibidem, s. 99.

[16] Ibidem, s. 129.

[17] T. Mizerkiewicz, Nić śmiesznego. Studia o komizmie w literaturze polskiej XX i XXI wieku, Poznań 2007, s. 9.

[18] Ibidem.

Dodaj komentarz

cztery × cztery =